Coraz więcej malin na świecie
Marek Pawlonka, sekretarz Międzynarodowej Organizacji Malinowej (IRO), przekazał w trakcie konferencji odbywającej się podczas XX edycji Jagodowych Trendów ważne informacje dotyczące światowej produkcji malin. Podzielił się także swoimi opiniami dotyczącymi możliwych scenariuszy rozwoju tego działu ogrodnictwa nad Wisłą. To, co od razu rzuca się w oczy to systematyczny wzrost produkcji rubinowych jagód notowany w ostatniej dekadzie na całej planecie. Jeszcze w latach 2004-2014 podaż malin była dość stabilna i wynosiła rocznie 300-377 tys. t. Lata 2015-2019 przyniosły jednak znaczące zmiany. Globalna produkcja znacznie urosła, osiągając poziomy 440-684 tys. t, zależnie od sezonu. Te zmiany spowodowane były jednak przede wszystkim rozwojem upraw na świeży rynek, co nie powodowało poważniejszych zaburzeń segmentu przetwórczego. Ostatnie sezony, kiedy to światowe zdolności produkcji malin osiągnęły pułap ok. 800 tys. t. sprawiają, że do mrożenia i tłoczenia trafia coraz więcej towaru, głównie z krajów, gdzie jego wytworzenie jest tańsze niż w Polsce.
Kto produkuje maliny do przetwórstwa?
W ostatnich latach coraz ważniejsze role w zaopatrzeniu globalnych rynków odgrywają takie kraje, jak Meksyk, Chiny czy Ukraina. Pierwszy przypadek to historia dynamicznego sukcesu, który swe źródła ma w umiejętnym wykorzystaniu szans. Zaledwie w ciągu 8 lat produkcja malin w Meksyku wzrosła właściwie od 0 do poziomu 140 tys. t. Aktualnie więc Meksykanie produkują znacznie więcej tych owoców niż Polacy, pomimo braku porównywalnych tradycji. Towar ten niemal w całości przeznaczony jest na deser i w zdecydowanej większości trafia na chłonny i bogaty rynek USA. Można przyjąć, że obecnie Meksyk odpowiada za 1/3 światowej podaży malin deserowych, która w ostatnich latach waha się w zakresie 400-500 tys. t.
Chiny i Ukraina wydają się z kolei specjalizować w produkcji surowca przeznaczonego do przetwórstwa. Choć medialny przekaz akcentuje zwłaszcza wpływ mrożonej maliny zza Buga na nasz krajowy rynek, to pamiętać trzeba, że towar ten nie jest szczególnie trudny w światowym obrocie i warto monitorować zmiany w zakresie produkcji na całej planecie.
Serbia pozostaje ważnym graczem na rynku tych owoców i zachowuje zdolność kształtowania cen surowca na światowym rynku. Malina jest produktem strategicznym dla tego kraju, a coroczne zbiory oscylują wokół poziomu 100 tys. t.. Marek Pawlonka przyznał jednak, że zarówno informacje dotyczące zapasów w zakładach jak i prognozy dotyczące zbiorów w Serbii bywają bardzo niejasne i trudne do jednoznacznej interpretacji.
Maliny do przetwórstwa w Polsce – wyjątkowa sytuacja
Maliny do przetwórstwa w pewnych regionach naszego kraju dawały utrzymanie lub przynajmniej dodatkowe źródło dochodu tysiącom rodzin na przestrzeni ostatnich dziesięcioleci. Równolegle z powstawaniem rozległej bazy surowcowej tworzył się także przemysł. Aktualnie w kraju funkcjonuje ok. 200 zamrażalni, ponad 30 zakładów wytwarzających zagęszczone soki owocowe, kilka lokalizacji w których wytwarza się soki NFC i PP. Powszechne są także zakłady wytwarzające pure, liofilizaty, dżemy, powidła czy kompoty. Segment przetwórczy jest wyjątkowo dobrze rozwinięty w Polsce, ale nie znajduje się aktualnie w dobrej kondycji. Kilka zakładów już upadło, a wiele innych jest w trudnej sytuacji. Składa się na to wiele czynników – uważa Marek Pawlonka. W ich katalog wliczył m.in. próby nierynkowego oddziaływania na ceny bez liczenia się z wpływem takich działań na ogólny stan branży, brak rzetelnych informacji na temat stanu zapasów czy prognoz zbiorów malin, a w Polsce dodatkowo także interwencje komercyjne podejmowane przez spółki Skarbu Państwa czy niektóre działania KOWR.
Jak polepszyć sytuację na rynku przemysłowych malin?
W przezwyciężeniu wyzwań stawianych przez teraźniejszość kierownictwa zakładów przetwórczych powinny skupić się na stabilizowaniu cen, kreatywnym zmniejszaniu kosztów własnych, lepszym zarządzaniu zużyciem energii elektrycznej, wprowadzaniem robotyzacji w przemyśle. Pozytywny wpływ miałoby także wdrożenie do upraw odmian o typowo przetwórczych parametrach dostosowanych do zbioru kombajnowego a także umiejętne zapoczątkowanie i prowadzenie promocji spożycia malinowych przetworów nie tylko w Polsce, ale i w innych krajach. Zdaniem Marka Pawlonki zacieśnieniu powinna ulec międzynarodowa współpraca w zakresie przepływu informacji. IRO w jego ocenie jest naturalną platforma, gdzie wymiana wiedzy już zachodzi a pełny potencjał w tym zakresie nie został jeszcze uwolniony.
Ważne jest także otwieranie nowych rynków zbytu dla polskich produktów na bazie malin. Tu chodzi zwłaszcza o kraje najludniejsze, jak Chiny czy Indie. Pomóc w tym powinna promocja polskich malin przez placówki dyplomatyczne, izby handlowe i ambasady. Niewystarczające obecnie, zdaniem eksperta, jest zaangażowanie mediów państwowych zobligowanych przecież do pełnienia misji społecznej w promocję spożycia malin i produktów malinowych w Polsce.
Maliny do przetwórstwa z Ukrainy – czy to realne zagrożenie?
Dość jednoznaczny pogląd na tę kwestię Marek Pawlonka przekazał w trakcie swego kraśnickiego wystąpienia. W jego ocenie blokada granicy na import surowca z Ukrainy przyniosła więcej szkody niż pożytku. Dotychczas maliny zza Buga trafiały do Polski, były mrożone i uszlachetniane towarem polskim a następnie trafiały na zachód. Dzięki kompetencjom sprzedażowym i ugruntowanej pozycji rynkowej firm przetwórczych, zwłaszcza mroźni, działających w naszym kraju, możliwe było generowanie zysku i wykorzystanie pełni potencjału lokalnych zakładów. Dziś towar z Ukrainy w taki sam sposób trafia do zachodnich odbiorców, ale zarabiają na nim słowaccy czy węgierscy pośrednicy, zamiast podmiotów działających w Polsce. Problemy z dostępnością mrożonek z Ukrainy przełożyły się na znaczący wzrost importu malin z innych krajów, np. z Maroko, ale generalnie odczuwalne jest mniejsze zainteresowanie kontraktowaniem mrożonki, soku czy koncentratu malinowego z zakładów działających w Polsce. To zaś będzie zapewne miało wpływ na wielkość zakupów czynionych przez nie u rodzimym plantatorów w kolejnym sezonie.
Maliny do przetwórstwa. Co dalej z uprawami w Polsce?
Sytuacja nie wydaje się dobra, co znajduje potwierdzenie w malejącej powierzchni upraw z których plon przetwarza się. Plantatorów zniechęca m.in. niepewność przyszłości, zawirowania klimatyczne i pogodowe czy ograniczona liczba pracowników sezonowych do zbiorów. Branżę osłabia także brak odpowiednich odmian, które można by uprawiać w Polsce z myślą o zbiorze kombajnowym czy generalnie niechęć do wspólnych zakupów drogich maszyn do obsługi plantacji malin letnich prowadzonych przy podporach. Plantacji malin owocujących na pędach tegorocznych dostosowanych do zbioru kombajnami tzw. porzeczkowymi także jest jak na lekarstwo.
Jeżeli produkcja przemysłowa w Polsce ma mieć szansę na przetrwanie, to konieczne jest podniesienie świadomości zarówno plantatorów jak i przetwórców w zakresie faktycznego potencjału wytwarzania tego surowca w naszym kraju. Może ono być znacznie większe niż obecnie, a owoce produkowane w oparciu o programy agrotechniczne zapewniające plon spełniający oczekiwania odbiorców. Potrzebne jest jednak zaangażowanie państwa. Nie chodzi jednak o pośrednictwo w rozmowach i negocjacjach miedzy zakładami i plantatorami czy skupy interwencyjne. Potrzebne są działania kreujące popyt na produkty na bazie malin przede wszystkim w Polsce, ale i za granicami. Nie bójmy się konkurencji malin z innych krajów. Poukładajmy swoją branże trochę lepiej i niech inni boją się naszej mądrości i determinacji – skonkludował swe kraśnickie wystąpienie Marek Pawlonka.