
Dobre, bo tanie?!
Masowy import z Chin i Ukrainy niszczy polski sekor pszczelarski. Kwestia jakości miodu z importu była już podnoszona wielkrotnie. Najwyraźniej jednak cena czyni cuda a na sklepowych półkach dominują mieszaniny miodów z krajów UE i spoza UE. Na dobrą sprawę polscy konsumenci nie wiedzą, co kupują w sklepach – grzmieli przedstawiciele Polskiego Związku Pszczelarskiego w Sejmie, domagając się ograniczenia bezcłowego importu spoza Unii Europejskiej.
9 października w trakcie posiedzenia sejmowej Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi mówiono o tym, jaka sytuacja panuje na rynku produktów pszczelarskich w naszym kraju i czego oczekują pszczelarze.
Czytaj także:
Ceny miodu w skupie dramatycznie niskie
Emil Maciąg, zawodowy pszczelarz reprezentujący Oddolny Ogólnopolski Protest Rolników zwracał uwagę, że dalsza kontynuacja importu miodu z takich krajów jak Ukraina, Chiny czy Wietnam to "zabójstwo polskiego pszczelarstwa".
Na polski rynek wpływa duża ilość miodu różnej jakości i ten produkt później zostaje wprowadzony do sieci handlowych. Ten miód będzie nosił nazwę mieszanina miodów z Unii Europejskiej i spoza UE. Co za tym idzie konsument nie wie do końca, czy ten miód jest w 5% z krajów Unii Europejskiej, czy w 99% powiedzmy z Ukrainy, czy z Chin – tłumaczył.
Maciąg podkreślał, że sezon 2025 jest to jeden z najgorszych sezonów pszczelarskich od 50 lat i należy mieć świadomość, że liczba pszczół niebawem zmaleje i to dość gwałtownie. Kondycja rodzin pszczelich jest bardzo słaba, a pszczelarze nie są w stanie zapewnić pszczołom najlepszych warunków z powodu braku możliwości sprzedaży miodu w odpowiedniej cenie – podkreślił pszczelarz.
Obecnie skupy proponują cenę między 9 a 12 zł za litr miodu. Cena 15 zł oferowana jest za miód gatunkowy.
Polscy pszczelarze nie są w stanie produkować w tych realiach cenowych, ponieważ te ceny są sprzed 10-15 lat. W obecnej chwili borykamy się z problemami sprzedażowymi i wiele osób jest w podobnej sytuacji – tłumaczył Emil Maciąg.
Podczas dyskusji padło stwierdzenie, że gdyby dziś całkowicie zastopować import miodów do Polski, to zapasy miodu, jakie posiadają rodzimi pszczelarze, wystarczyłyby na co najmniej dwa lata. Pszczelarze mają tony miodu, którego nie mogą sprzedać za godziwe pieniądze – zaznaczono.
Zwracano uwagę, że rządowe dofinansowanie 50 zł do rodziny pszczelej to stanowczo za mało. Kwota nie uległa podniesieniu, a koszty prowadzenia pasiek istotnie wzrosły. Wydaje się, że w momencie kryzysowym, w takim roku jak ten, ta kwota powinna być podniesiona przynajmniej do 70-80 zł do jednej rodziny pszczelej – apelował Emil Maciąg.
Jaki jest prawdziwy obraz polskiego pszczelarstwa?
Podczas dyskusji podkreślano, że rynek pszczelarski w Polsce "dość gwałtownie wyhamowuje", a nawet "załamuje się". Na portalach ogłoszeniowych widać codziennie ogłoszenia od osób, które chcą sprzedać pasiekę z powodu likwidacji – podkreślał Maciąg.
Jak do tego odnosi się resort rolnictwa? Wiceminister Jacek Czerniak poinformował, że z danych przesłanych przez Instytut Ogrodnictwa – PIB w Puławach wynika, że liczba pszczelarzy w Polsce ciągle wzrasta.
Biorąc pod uwagę liczbę rodzin pszczelnych w Unii Europejskiej, Polska zajmuje drugie miejsce po Hiszpanii – wyjaśnił polityk.
Okazuje się, że z rządowego wsparcia korzysta ok. 40% pszczelarzy. Czy to jest dużo, czy mało, można dyskutować, najlepiej by było, żeby 100% otrzymywało, no ale są takie, że tak powiem, możliwości finansowe, jakie są – podkreślił Jacek Czerniak.
Fatalna jakość importowanego miodu
Wiceminister zaprezentował dane z kontroli granicznych w 2025 roku (stan na 7 października).
Suma liczby partii skontrolowanych wynosi 604. Więc miód z takich krajów jak Chiny, Ukraina, Rosja, Wietnam, Wielka Brytania, Meksyk, Mołdawia, Nowa Zelandia, Argentyna czy Turcja, był kontrolowany – zapewnił i dodał: – Mamy informację, że pobrano 44 próbki do badań laboratoryjnych, wydano 4 decyzje zakazujące wprowadzenia do obrotu 4 partii miodu i tutaj jedna decyzja na jedną partię miodu wielokwiatowego z Ukrainy o masie 20 650 kg ze względu na nieprawidłowe wyniki badań laboratoryjnych.
Wydano także jedną decyzję zakazu na partię miodu wielokwiatowego z Ukrainy o masie 15 867 kg ze względu na nieprawidłowe wyniki badań, a także jedną decyzję na partię miodu akacjowego z Chin o masie 21 750 kg oraz jedną decyzję na partię miodu wielokwiatowego z Chin o masie 21 750 kg.
Jest źle, będzie gorzej
Poseł Krzysztof Ciecióra (PiS) podkreślał, że rynek produktów pszczelarskich w Polsce to dziś nie tylko kwestia jakości miodu na sklepowych półkach, ale także kwestia bezpieczeństwa żywnościowego, równowagi ekosystemów i polskiej tożsamości, jaką posiadamy od wielu stuleci.
W ostatnich latach nasze pszczelarstwo znalazło się w trudnym momencie. Z jednej strony mamy wciąż ponad 100 tysięcy aktywnych pszczelarzy i ponad 2,5 mln rodzin pszelarskich, dzięki temu jesteśmy nadal jednym z liderów w Europie. Jednak z drugiej strony coraz więcej sygnałów z terenu mówi o masowym zamykaniu pasiek, zwłaszcza w regionach takich jak Pomorze Zachodnie, gdzie ubytki sięgają nawet 30% rodzin pszczelarskich – mówił parlamentarzysta.
Ciecióra zwrócił uwagę na gwałtowny wzrost kosztów produkcji, spadek cen skupu, ale przede wszystkim presję importu tanich mieszanek z Ukrainy i Chin, często sprzedawanych jako mieszanka miodów z Unii Europejskiej i spoza UE.
Mamy też coraz trudniejsze warunki pogodowe, choroby pszczół, wszystko to składa się na coraz większe straty. Mimo tego, że liczba pszczelarzy utrzymuje się bądź delikatnie rośnie, tempo tego wzrostu jest jednak najniższe od już wielu lat – zaznaczył poseł i dodał: – To oznacza, że branża wchodzi w fazę spowolnienia, a bez realnego wsparcia i dyskusji nad tymi problemami, które wymieniłem, może wejść w fazę kryzysu.
Krzysztof Zacharuk