
Będzie nowy obowiązek dla rolników
W poniedziałek 21 lipca odbyło się wspólne posiedzenie Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi oraz Komisji do Spraw Deregulacji. Posłowie debatowali nad rządowym projektem nowelizacji ustawy o środkach ochrony roślin, który wprowadza obowiązek prowadzenia cyfrowej ewidencji zabiegów ochronnych. Przepisy pierwotnie miały wejść w życie 1 stycznia 2026 r., ale – jak przypomniał prowadzący posiedzenie poseł Mirosław Maliszewski (PSL) – złożono już poprawki przesuwające wejście w życie całej regulacji o rok – do 1 stycznia 2027 r. – oraz zachowujące dodatkowy dwuletni okres przejściowy dla gospodarstw do 20 ha.
Zmiany mają dostosować polskie przepisy do wymagań UE. Komisja Europejska oczekuje, że państwa członkowskie zapewnią pełną cyfryzację systemu oraz lepszy nadzór nad stosowaniem pestycydów – w ramach krajowych planów działania na rzecz zrównoważonego stosowania tych środków.
Niepotrzebna komplikacja
Najwięcej emocji wywołało jedno – koniec papierowej ewidencji i obowiązkowa aplikacja. Michał Kołodziejczak (KO) nie miał wątpliwości: Jeżeli na tej sali jest jakiś rolnik, ktoś, kto aktywnie prowadzi gospodarstwo, to wie, na czym będzie polegał największy problem. Nie jest tajemnicą, że mając chociażby 100 hektarów, masz 200 albo 250 działek. I wkliknięcie tego wszystkiego w aplikację, nawet będąc osobą młodą, to nie jest coś normalnego - mówił.
Zwracał uwagę, że problem będzie dotyczył szczególnie małych i rozdrobnionych gospodarstw:
Ja mam hektarów trochę mniej, ale działek mam ponad dwa razy tyle. I to będzie uciążliwe. Nie tylko dla mnie – dla każdego, kto prowadzi rozdrobnione gospodarstwo. A takich w Polsce jest większość. Są rolnicy, którzy korzystają z aplikacji – ja też się orientuję. Ale to promil. To nie Niemcy. U nas jest inaczej. I dlatego nie kopiujmy wszystkiego w ciemno.
A co, gdy aplikacja nie zadziała?
Do problemów technicznych odniosła się Alicja Łepkowska-Gołaś (KO):
Wiemy z doświadczenia, że aplikacje, którymi muszą posługiwać się rolnicy, wcale nie muszą działać na wsi. Więc co będzie, jeśli ta aplikacja nie zadziała, choćby dlatego, że po prostu się zawiesi? Rolnik nie może stać na polu i czekać z opryskiem, aż aplikacja zadziała.
Zaproponowała konkretne zabezpieczenia:
Mam prośbę, w imieniu rolników, aby wprowadzić nie tylko okres przejściowy, w którym będzie możliwość ewidencji papierowej, ale też, żeby rolników nie karać za złe działanie aplikacji.
Zasugerowała też użycie kodów QR na opakowaniach środków – tak, by można było jednym ruchem zeskanować nazwę, numer pozwolenia, dawkę i substancję.
Małgorzata Tracz (KO) pytała o wdrożenie systemu:
System ma objąć 1,3 mln użytkowników. Wśród nich są osoby starsze, które nigdy nie korzystały z aplikacji. Kto ich przeszkoli? Kto im pomoże? Czy ODR-y będą zaangażowane? Czy będą na to pieniądze?
Proponowała m.in. rezygnację z grzywien w pierwszym roku oraz wykorzystanie danych systemowych przez jednostki certyfikujące rolnictwo ekologiczne: – To nie może być bariera. To musi być narzędzie.
Kto ma opracować to narzędzie?
Nową aplikację przygotowuje Państwowa Inspekcja Ochrony Roślin i Nasiennictwa (PIORiN). Jak tłumaczył wiceminister Jacek Czerniak, aplikacja ma pobierać dane z ARiMR i automatycznie przypisywać działki: Dotychczas rolnicy mogli prowadzić ewidencję w formie papierowej. Teraz te dwie formy zostały zastąpione jedną – elektroniczną. System będzie zintegrowany z bazą ARiMR, dzięki czemu rolnik nie będzie musiał ręcznie wprowadzać danych działek.
Trzeba będzie wskazać m.in.: nazwę środka, numer pozwolenia, datę, dawkę, powierzchnię, fazę BBCH, kod uprawy EPPO i lokalizację. Złożony został wniosek o dofinansowanie z programu FEnIKS na 20 mln zł. Przewidzieliśmy także szkolenia i etaty w PIORiN.
Czy tak wyglądać ma deregulacja?
Wielu posłów otwarcie kwestionowało, czy ustawa rzeczywiście spełnia kryteria deregulacji. Jacek Bogucki (PiS) mówił: Deregulacja to ograniczenie biurokracji. Albo rozregulowanie czegoś, co dobrze działa. Ale tu mamy trzecią definicję – nałożenie nowych obowiązków i kar. To wszystko kosztuje. A do tej pory rolnik brał zeszyt od dziecka czy wnuczka i prowadził ewidencję po swojemu.
Robert Telus (PiS) sugerował, że system może się po prostu nie sprawdzić: Jeżeli zrobimy taką sytuację, że będzie ponad milion użytkowników tego systemu, to ja jestem przekonany, że to nie będzie chodziło. Dlatego daję pod rozwagę, żeby odciągnąć tę sprawę o pięć lat. I druga podpowiedź – wprowadzić obowiązek od dziesięciu hektarów. Mali rolnicy są przyzwyczajeni do rejestrów papierowych i robią to dobrze. Niech składają w papierze do ODR-u, a ODR wprowadza dane do systemu. Bo po raz kolejny nazywamy coś deregulacją, a wprowadzamy kolejne wymagania dla polskich rolników.
Jarosław Rzepa (PSL) przypomniał, że czasu jest dramatycznie mało: Uważam, że ten proces jest niemożliwy do wykonania w 160 dni. Vacatio legis zdecydowanie trzeba przedłużyć. Tak samo jak zgodzę się z głosami mówiącymi o tym, żeby rolnicy przez ten pierwszy okres nie byli karani.
Nie obrażajmy rolników
W obronie projektu stanął Waldemar Sługocki (KO), przewodniczący Komisji Deregulacji: Trzeba przestać rolników straszyć. To jest proces cyfryzacji – nie tylko w Polsce, ale w całej Europie. To nie jest represja. To jest deregulacja. Chodzi o uproszczenie. Jeżeli dane działki są przypisane w ARiMR, to po zalogowaniu się do systemu te dane już tam będą. Wystarczy wskazać środek ochrony roślin i działanie będzie zapisane.
Następnie zaapelował: Nie twórzmy z polskich rolników obrazu ludzi, którzy nie nadążają. To są ludzie świadomi, wykształceni, odpowiedzialni. I doskonale sobie poradzą, jeśli system będzie dobrze zaprojektowany.
Nie chodzi o chęć karania rolników
Minister rolnictwa Jacek Czerniak odpowiedział na liczne zastrzeżenia posłów. Przekonywał, że celem nowych przepisów nie jest represjonowanie rolników. Szanowni państwo, my zakładamy, że rolnicy będą z urzędu karani – mówił, po czym dodał, że Kodeks wykroczeń przewiduje stopniowanie sankcji: – Jest upomnienie, ewentualnie grzywna. Nie zakładajmy, że to będzie aż tak restrykcyjne.
Czerniak dodał, że rząd złożył wniosek o dofinansowanie z Funduszy Europejskich na stworzenie systemu i szkolenia. W puli ma się znaleźć 19 mln zł. Szkolenia będą prowadzić m.in. pracownicy ODR. Projekt zakłada też tworzenie etatów do obsługi systemu – zaznaczył minister. – Ale sam system nie będzie „hulał” bez ludzi. Musi być trwałość projektu.
Odniósł się także do propozycji kodów QR na środkach ochrony roślin: – To dobry kierunek. Ale żeby to działało, kody muszą być na etykiecie każdego środka. Na razie nie ma takich regulacji – trwają nad tym prace na poziomie UE.
Co dalej?
Projekt ustawy trafił do dalszych prac. Przewidziano przesunięcie terminu wejścia w życie przepisów o dwa lata – na 2028 rok dla mniejszych gospodarstw. Nie zgłoszono wniosku o przeprowadzenie wysłuchania publicznego.