
Atak wilków na psa w gospodarstwie na Kaszubach
Przyczynkiem do powstania tego tekstu stał się materiał autorstwa Jana Błaszkowskiego zamieszczony na Fakty TVN. Mowa w nim o ataku wilków na terenie przydomowej posesji. Wilki zaatakowały psa pilnującego gospodarstwa w Egiertowie na Pomorzu. Drapieżniki robią się coraz bardziej zuchwałe i pewnie jedynie kwestią czasu są kolejne takie przypadki jak i intensyfikacja ataków na zwierzęta gospodarskie wypasane na łąkach i polach w oddaleniu od budynków gospodarczych czy w ogóle zabudowań wiejskich.
Czy jest się czego bać?
Przedstawiciele różnych organizacji określanych jako ekologiczne zapewniają, że wilki odczuwają naturalny lęk przed człowiekiem i unikają kontaktu z nim. Wyjątkiem mogą być jedyne osobniki chore lub ranne. Być może tak faktycznie jest lecz może być i tak, że tezy takie formułowane są pod wpływem różnych teorii głoszonych przez bambinistów wszelkiej maści. Zdrowy rozsądek każe zastanowić się nad możliwym scenariuszem rozwoju wydarzeń w przypadku kontaktu pojedynczej osoby, np. dziecka wracającego ze szkoły czy choćby dorosłego pracującego na plantacji z watahą liczącą kilka czy kilkanaście osobników. Możliwe, że zwierzęta faktycznie odeszłyby niepostrzeżenie unikając kontaktu. Z drugiej jednak strony można przypuszczać, że sytuacja taka potraktowana może zostać przez nie jako okazja do łatwej zdobyczy.
O zdanie w tej sprawie postanowiłem zapytać w jednym z lokalnych kół łowieckich. Myśliwi to osoby na co dzień najbliżej obcujące z dziką naturą i monitorujące to zagadnienie. Z uzyskanych informacji wynika, że aktualnie wilki nie atakują ludzi. Żywią się głównie ssakami kopytnymi, ale chętnie zjadają też lisy i wolno biegające po polach psy. Odnotowuje się sporadyczne ataki na zwierzęta gospodarskie. Większa liczba wilków w najbliższych latach przełoży się więc przede wszystkim na redukcję liczebności jeleniowatych.
Wpływ wilków na plantacje jagodowych
Informacje z koła łowieckiego znajdują potwierdzenie w moich osobistych obserwacjach. Swoje plantacje aronii prowadzę w pobliżu Rawy Mazowieckiej. Każdego roku u schyłku zimy i wczesną wiosną widać było, zwłaszcza w kwaterach dalej położonych od wioski, ślady żerowania dzikiej zwierzyny. Zgryzione wierzchołki pędów, fragmenty z pąkami kwiatowymi, nie są zagrożeniem dla roślin, a wręcz odwrotnie - to pobudza ich wzrost wegetatywny w kolejnym sezonie wegetacyjnym. Ma to jednak negatywny wpływ na plonowanie kwater. Aronia owocuje na przyrostach pędów z poprzedniego sezonu, a więc tych częściach roślin, które znikały w zimie.
Lustracja plantacji, którą przeprowadziłem w końcu stycznia dała zaskakujące wnioski. Żerowanie saren ustało. Nie widać jednak na otwartych przestrzeniach między wsiami pasących się rudli, co przez ostatnie lata o tej porze roku było widokiem powszechnym. Zapewne zostały już wyjedzone albo zmuszone do przemieszczenia się w inne tereny. Ustało także buchtowanie dzików w międzyrzędziach. To niewątpliwie pozytywne skutki bytowania wilków w okolicach plantacji.
źródła: TVN, własne